Najlepszy kierunek studiów

data dodania: 2005-04-08

Ile osób na jedno miejsce? Odpowiedź na to pytanie jest często określeniem prestiżu danego kierunku, tego czy jest on trendy, czy może już traci na popularności. Dla tych, którzy chcą tylko dostać się na jakiekolwiek studia, odpowiedź na to pytanie też ma kluczowe znaczenie – dowiedzą się wszak, jakie są szanse „załapania się” na dany kierunek.

 

Wybór kierunku studiów jest jak wybór małżonka – w większości dokonujemy go za młodu i na całe życie, ciesząc się lub męcząc przez cały ten okres. Istnieje wiele technik wyboru, które jednak sprowadzają się w zasadzie do alternatywy – wybrać to co większość lub być oryginalnym. Jeśli wybierzesz to pierwsze zawierzysz „mądrości ludowej”, która nie zawsze ma rację. Jeśli postawisz na oryginalność, podejmiesz zdecydowanie większe ryzyko.

 

Studiować jak wszyscy

Popularny kierunek ma swoje plusy. Najczęściej uczelnie nie kształcą bez sensu – nie „produkują” tysięcy specjalistów od np. budowy elektrowni jądrowych, bo tych w Polsce jeszcze nie mamy. Szkoły wyższe starają się nadążyć za wyzwaniami rynku. Obserwując absolwentów widzą w jakiej sytuacji się znajdują, czy po skończeniu danego kierunku mają pracę i czy jest to praca w tzw. „zawodzie”. Podobną kalkulację przeprowadzają kandydaci wśród swoich znajomych i rodziny, sugerując się ich doświadczeniami przy wyborze własnego kierunku studiów. Tak powstaje zbiorowa mądrość – skutkująca informacjami jaki to kierunek w tym roku był najpopularniejszy. Dokonując wyboru zgodnego z aktualnym trendem stajemy się członkami dużej grupy. Podstawowym minusem tego faktu jest to, że w dobie wysokiego bezrobocia w ramach tej wielkiej grupy pracodawcy mogą dowolnie przebierać. Prawdopodobieństwo, że trafią na Ciebie jest mniejsze niż w mniej licznej grupie absolwentów mniej popularnego kierunku.

Jeśli już znamy najważniejsze cechy wyboru modnych studiów, przyjrzyjmy się temu jak kształtowały się edukacyjne trendy w tamtym roku. Według danych MENiS w 2004 r. na uczelnie państwowe zdawało prawie 590 tys. osób, podczas, gdy miejsc przygotowanych dla zdających było tylko niecałe 180 tys. Jak łatwo policzyć statystycznie na jedno miejsce przypadało 3,3 kandydata. Tradycyjnie najwięcej osób chciało rozpocząć studia na kierunku pedagogika (ponad 38 tys.). Niezmienną popularnością cieszyły się też zarządzanie i marketing (28,5 tys.), ekonomia (27 tys.) informatyka (26 tys.) i prawo (24,5 tys.). Już od kilku lat w czołówce są wciąż te same kierunki, które tylko wymieniają się miejscami.

Statystyka nie oddaje jednak całej prawdy. Na najpopularniejszych kierunkach uczelnie w całym kraju przygotowują bowiem najwięcej miejsc. Dlatego ich popularność wcale nie oznacza, że jest się tam trudno dostać. W zależności od uczelni na tych kierunkach o indeks walczyło 3-5 kandydatów.

W „drugiej lidze” pod względem ilości chętnych królują niezmiennie nauki społeczne – socjologia (17 tys.), psychologia (17,5 tys.) i politologia (17,5 tys.). Tu wszak uczelnie przygotowały mniejszą ilość miejsc i średnia ilość kandydatów była większa.

Co roku okazuje się, że najtrudniej jest się dostać na kierunki, które ilościowo nie są popularne wśród kandydatów na studentów. Problem jednak w tym, że miejsc na takiej arabistyce czy japonistyce jest naprawdę mało. Szczątkowa ilość indeksów powoduje, że ilość konkurencja o miejsce na tych kierunkach jest naprawdę bardzo duża (kilkanaście osób na miejsce).

W ramach konkretnych kierunków i uczelni rekord ilości kandydatów na miejsce padł na europeistyce na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu – tam o jeden indeks walczyło 33,6 osób na miejsce. Z kolei na Uniwersytecie Jagiellońskim na nowej specjalności zarządzanie w turystyce o jedno miejsce ubiegało się 31 osób. Natomiast na informatykę i ekonometrię w warszawskiej SGGW startowało 30 osób. Nie słabnie popularność psychologii - na UJ startowało ponad 20 osób na miejsce, w warszawskim Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego - ponad 22 osoby, na Uniwersytecie Gdańskim - 24, na Uniwersytecie Warszawskim - prawie 15, na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim - ponad 14.

Także kierunki lingwistyczne cieszą się niezmienną popularnością. W 2004 prym wiodły iberystyka i japonistyka – na iberystykę na UW startowało ponad 23 kandydatów, na Uniwersytecie Wrocławskim - 20, na japonistykę na UW - ponad 21 osób.

Trzydziestu, dwudziestu, a może „tylko” kilkunastu? O tym jak ilu kandydatów trzeba będzie pokonać zadecydują już w czerwcu i lipcu tegoroczni maturzyści. Specjaliści nie przewidują większych zmian w tendencjach statystycznych.

 

Jak niewielu

Wszyscy Twoi znajomi studiują zarządzanie i marketing prawo czy ekonomię? Masz dość sztampowych kierunków? Chcesz wybrać coś innego, coś co wyróżni cię z tłumu? Oryginalność może popłacać. Wybierając kierunek, który studiuje kilka, kilkadziesiąt osób w Polsce wiemy, że rywalizacja w zawodzie nie będzie duża i szanse na zawodowy sukces mogą być spore.

I rzeczywiście kilkunastu absolwentów arabistyki rocznie doskonale odnajduje się na rynku pracy. Dodatkową koniunkturę na osoby znające arabski stworzyło ostatnio nasze zaangażowanie w amerykańską operację wojskową w tym kraju.

Oczywiście istnieje też ryzyko, że jeśli jednak nasza specjalizacja nie znajdzie „powodzenia” u pracodawców, nikt nie będzie przejmować się taką małą garstką osób pozostających bez pracy. To cena uczestnictwa w ekskluzywnej grupie – jeśli jej umiejętności nie są społeczeństwu potrzebne pozostaje niezauważona, odtrącona.

Wśród kierunków znajdujących się na liście elitarnych, na których studiują naprawdę nieliczni wyróżnić można wszelkie rzadkie, „orientalne” filologie (wspomniana arabistyka, japonistyka itd.).

Z drugiej strony trzeba się zastanowić czy warto przeciągać strunę oryginalności. Na edukacyjnym rynku mamy wiele bardzo ciekawych pomysłów np. Lotnictwo i kosmonautyka, Lobbing, Muzyka kościelna czy Eksploatacja pojazdów samochodowych i ciągników. Zastanówmy się poważnie czy to tylko reklamowe chwyty uczelni (tak one też walczą o klienta-studenta), czy ciekawe i interesujące dziedziny studiów.

 

Słuchaj siebie

W pogoni za modą przyszłą posadą warto jednak na chwilę zatrzymać się i zastanowić: co tak naprawdę mnie interesuje. Studia, bowiem, to nie przyuczenie do zawodu, lecz czas intelektualnego rozwoju. Warto więc zainwestować te kilka lat naszego życia w coś co da nam prawdziwą satysfakcję i poszerzy nasze horyzonty. A jeśli prawdą jest to co wieszczą specjaliści od rynku pracy, iż w gospodarce przyszłości swój zawód zmieniać będziemy 7 i więcej razy, to własny, subiektywny wybór jest tym bardziej istotny. Lepiej przecież robimy to co lubimy, czym się rzeczywiście pasjonujemy. A studia mają być tylko intelektualna platformą, na której będzie się dało wybudować wiele różnych konstrukcji. To tylko nasza decyzja. A nawet, jeśli ulegniemy pokusie i podszeptom życzliwych i pomyślimy o modnym kierunku, to starajmy się go „skroić” według własnych potrzeb. Jeśli sporą część roku spędzasz na turystycznych szlakach, zamiast popularnych studiów ogólnych zarządzania i marketingu, zastanów się nad wąską specjalizacją zarządzanie w turystyce. Wiesz przecież najlepiej co trzeba by zmienić by podróżowanie było jeszcze przyjemniejsze.

Wybór jest więc ważny a jego konsekwencje są znane tylko Przyszłości. Co robić? Spróbować pogodzić swoje pasje z wymogami rynku pracy. To trudne, ale jeśli się uda zapewni ci to i satysfakcję i …pieniądze.

 
Polityka Prywatności