Pierwsze kroki na studiach

Zostawią cię na pastwę losu. Zburzą dotychczasowy światopogląd. Musisz sobie sam dać radę, nikt ci nie pomoże. I o to właśnie chodzi w dorosłości.

Jak przetrwać pierwszy semestr na wyższej uczelni i łagodnie wejść w dorosłe życie? To proste, posłuchaj bardziej doświadczonych! 

 

Dlaczego muszę być?

Jakkolwiek górnolotnie by to zabrzmiało, przechodzisz właśnie test na dorosłość. Wstępnym testem jest matura, czyli tak zwany egzamin dojrzałości. Czy sprawdza on dojrzałość? Trudno powiedzieć. Na pewno zamyka nieodwracalnie pewien etap życia. Nikt nie będzie się troszczył o to czy jesteś obecny na zajęciach, nikt nie wezwie mamy do szkoły, nawet plan musisz sobie sam ułożyć. Wolność? Tak, ale przede wszystkim więcej obowiązków i odpowiedzialności. Jeśli nie podchodzisz poważnie do wyższej edukacji, sam sobie jesteś winny. W końcu nie każdy musi mieć dyplom wyższej uczelni. Odpowiedź na pytanie: „Dlaczego muszę być” brzmi „Nie musisz, ale dobrze ci to zrobi”.

Ta nowo nabyta swoboda ma wiele dobrych stron. Zyskujesz poczucie, że świadomie kształtujesz swoją przyszłość. Świadomie wybierasz zajęcia, świadomie zarządzasz swoim czasem, w końcu świadomie dobierasz lektury w bibliotece. By swoboda nie przekształciła się brak dyscypliny musisz jasno określić cel i dążyć do realizacji. Na początku nowe wyzwania, którym musisz stawić czoło będą sprawiać wrażenie przeszkód. Z czasem spowszednieją i nie będą więcej stawać na drodze do dyplomu.

 

Przeszkoda nr 1: Pani Z Dziekanatu

Dziekanat to taka jednostka administracyjna na uczelni wyższej, która ma pośredniczyć między studentem a władzami szkoły. Tu (teoretycznie) możesz się zgłosić jeśli masz jakiś problem lub sprawę do dziekana.

Niestety na drodze do dziekana stoją tzw. Panie Z Dziekanatu. Warto poznać ich zwyczaje i preferencje zanim spróbujemy cokolwiek załatwić. Powiedzmy to wprost: z Panią Z Dziekanatu należy mieć dobry układ (czyli być miłym, uniżonym i nie prosić o powtórzenie pytania). W przeciwnym razie Pani Z Dziekanatu może niedosłyszeć, niedowidzieć i w ogóle nie zwracać uwagi na szlochy i błagania zrozpaczonego żaka. Owe „dobre dusze” każdej uczelni są szczególnie przydatne jeśli starasz się o przedłużenie sesji, urlop dziekański lub wypisanie z jakiegoś przedmiotu. Studenci często miewają złe doświadczenia:  

-Nigdy nie wiesz czy ci ktoś palca nie przytrzaśnie drzwiami w tym dziekanacie, tu brakuje dobrej woli. Widziałem, że niektórzy noszą paniom z dziekanatu czekoladki w podziękowaniu za załatwioną sprawę. Absurd! PRL to już historia , a oni ciągle stosuje metody perswazji jak w latach 70-tych.- mówi Maciek, student IV roku Szkoły Głównej Handlowej

Jeśli już trafisz do dziekana-jesteś uratowany! Dziekan to zazwyczaj szpakowaty/ białowłosy pokojowo usposobiony mężczyzna, który wysłucha, doradzi i nie będzie krzyczał. Jego rolą jest wyciąganie zbłąkanych owieczek z opresji, no chyba, że owieczka sama się prosi o poćwiartowanie...

 

Przeszkoda nr 2: sesja

Pamiętaj, pierwsza będzie najtrudniejsza!

-Na pierwszym roku zakres materiału, jaki miałam przyswoić przeraził mnie. Potem przywykłam do pochłaniania dziesiątek książek przed egzaminami. Dzisiaj z nostalgią wspominam to ściskanie w gardle- wzdycha, kończąca w tym roku studia w Szkole Głównej Handlowej, Karolina.

Aby poradzić sobie z egzaminami, musisz jednak mieć plan. Nie ma dobrej dla każdego rady jak przetrwać te pierwsze zmagania. To, jak rozłożysz sobie pracę powinno być uzależnione od twoich predyspozycji. Jeśli masz w zwyczaju uczyć się systematycznie przez kilka miesięcy, tak samo podejdź do nauki na studiach. Są jednak osoby, którym wszystko lepiej wchodzi do głowy tydzień, a nawet 15 minut przed egzaminem i nic nie skłoni do zmiany tych przyzwyczajeń. Lepiej jednak mieć zapas kilku dni, na wypadek niespodziewanych okoliczności.

-Ja najlepiej zapamiętuję 2 godziny przed egzaminem. Jestem wtedy bardzo zestresowany, ale to pozytywny stres, który mobilizuje mnie do działania i pomaga skoncentrować się-mówi Wojtek, student Politechniki Warszawskiej

Dość dobrym pomysłem jest spotkanie się ze znajomymi z grupy dzień  przed egzaminem i wspólne powtórzenie materiału. Oczywiście nie wszyscy lubią taki sposób uczenia się, a także nie każdy przedmiot można wspólnie powtarzać.

Pamiętaj, że jeśli nie uda ci się zdać jakiegoś egzaminu za pierwszym podejściem, zawsze masz jeszcze do dyspozycji drugi termin...


Przeszkoda nr 3: biblioteka

Przed sesją biblioteka stanie się prawdopodobnie jednym z twoich ulubionych miejsc. Zazwyczaj do jednego egzaminu trzeba się uczyć z kilku, powiedzmy sobie szczerze, nie najtańszych książek. Zamiast wydawać majątek na opasłe tomiska lepiej korzystać z dobrze wyposażonej biblioteki.

Uczenie się w bibliotece ma kilka zalet: nie ma tam telewizora, nie możesz zaparzać herbaty co pół godziny, nie możesz zaglądać bez przerwy do lodówki w poszukiwaniu przekąsek umilających znój pracy. Wyżej wymienionych czynności należy unikać, bo skutecznie rozpraszają i oddalają od założonego celu (przeczytanie 500 stron do środy).

Zaczepiona w Bibliotece Uniwersyteckiej Magda mówi: W czasie sesji BUW staje się moim drugim domem. Tu się uczę ,tu jem, nawet czasem się zdrzemnę na stole.

Zanim wybierzesz miejsce w sali czytelni zastanów się dwa razy. Uważaj na dwa typy studentów: po pierwsze osoby z objawami natręctw (nerwowe pocieranie nosa, obsesyjne poprawianie włosów). Takie nienaturalne ruchy przyciągają wzrok, a wtedy nici z nauki. Drugim, niebezpiecznym typem są gawędziarze bibliotekowi. Ci towarzyscy ludzie lubią się dzielić swoimi spostrzeżeniami z innymi zawsze i wszędzie, a to skutecznie dekoncentruje osoby próbujące przebrnąć przez ciężki tekst.

Prawdziwe problemy się zaczną, jeśli w czytelni zaczniesz spotykać coraz więcej znajomych. Gdy zauważysz, że zamiast nad książką, od 2 godzin siedzisz nad piwem w pobliskiej knajpie, oznacza to, że źle wybrałeś bibliotekę.

 

 
Polityka Prywatności