W czasach kryzysu gospodarczego i niżu demograficznego jedynym wyjściem dla niepublicznego szkolnictwa wyższego jest konsolidacja uczelni - uważa minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbara Kudrycka.
Według niej, poza łączeniem się uczelni prywatnych w celu podniesienia poziomu kształcenia, szkoły powinny także uatrakcyjnić ofertę edukacyjną. "Poprzez jakość programową, przyjazne kontakty ze studentami, infrastrukturę informatyczną, bazy danych w bibliotekach" - wymieniała Kudrycka.
Jak podkreśliła, ważnym problemem wpływającym na obniżenie jakości kształcenia w szkołach niepublicznych jest podejmowanie wielu etatów przez ich pracowników dydaktycznych. "Wysoki poziom można zapewnić jedynie wtedy, gdy mamy dwuetatowość, a nie multietatowość" - powiedziała minister nauki.
W Polsce w 2008 r. działało ok. 300 uczelni niepublicznych, które kształciły 540 tys. studentów, w tym 87 tys. przyszłych magistrów.
"Wiemy, że w tej chwili kilkanaście uczelni niepublicznych jest w stanie likwidacji" - powiedział rektor Wyższej Szkoły Krakowskiej im. A. Frycza Modrzewskiego prof. Jerzy Malec. Jak podkreślił, w Polsce w wyniku kryzysu gospodarczego i niżu demograficznego liczba prywatnych uczelni zmniejszy się z 300 do 100.
Według rektora Akademii Leona Koźmińskiego prof. Andrzeja Koźmińskiego, konsolidacja uczelni niepublicznych nie dojdzie do skutku, bo nie będzie się to im opłacać. "Nie wierzę w konsolidację. Z punktu widzenia biznesowego to nie ma żadnego sensu. Przejmując uczelnię przejmuje się koszty, natomiast przejmując jej studentów przejmuje się przychody" - tłumaczył.
Jak podkreślił Koźmiński, dodatkowym zagrożeniem dla polskich uczelni prywatnych jest także "znaczna aktywizacja uczelni państwowych, ich bardziej agresywna konkurencja i lepsza promocja" oraz pojawiająca się na rynku oferta edukacyjna ze strony uczelni zagranicznych.
W jego opinii, zostaną tylko te uczelnie niepaństwowe, które będą miały przewagę konkurencyjną w jakiejś dziedzinie nad uczelniami państwowymi. "A to oznacza, że zostaną tylko dwie grupy: najlepsi i najgorsi. Najgorsi dlatego, że zawsze znajdą się chętni do kupienia nawet kiepskiego dyplomu za małe pieniądze" - mówił.)Liczba tych uczelni może spaść z ok. 300 do ok. 100 - uważają ich rektorzy. "Największą słabością sektora niepublicznego jest jego ogromne rozproszenie (...) oraz wieloetatowość pracowników naukowo-dydaktycznych" - powiedziała Kudrycka na poniedziałkowej konferencji "Osiągnięcia i zadania wyższego szkolnictwa niepublicznego w Polsce" z udziałem rektorów.Według niej, poza łączeniem się uczelni prywatnych w celu podniesienia poziomu kształcenia, szkoły powinny także uatrakcyjnić ofertę edukacyjną. "Poprzez jakość programową, przyjazne kontakty ze studentami, infrastrukturę informatyczną, bazy danych w bibliotekach" - wymieniała Kudrycka.
Jak podkreśliła, ważnym problemem wpływającym na obniżenie jakości kształcenia w szkołach niepublicznych jest podejmowanie wielu etatów przez ich pracowników dydaktycznych. "Wysoki poziom można zapewnić jedynie wtedy, gdy mamy dwuetatowość, a nie multietatowość" - powiedziała minister nauki.
W Polsce w 2008 r. działało ok. 300 uczelni niepublicznych, które kształciły 540 tys. studentów, w tym 87 tys. przyszłych magistrów.
"Wiemy, że w tej chwili kilkanaście uczelni niepublicznych jest w stanie likwidacji" - powiedział rektor Wyższej Szkoły Krakowskiej im. A. Frycza Modrzewskiego prof. Jerzy Malec. Jak podkreślił, w Polsce w wyniku kryzysu gospodarczego i niżu demograficznego liczba prywatnych uczelni zmniejszy się z 300 do 100.
Według rektora Akademii Leona Koźmińskiego prof. Andrzeja Koźmińskiego, konsolidacja uczelni niepublicznych nie dojdzie do skutku, bo nie będzie się to im opłacać. "Nie wierzę w konsolidację. Z punktu widzenia biznesowego to nie ma żadnego sensu. Przejmując uczelnię przejmuje się koszty, natomiast przejmując jej studentów przejmuje się przychody" - tłumaczył.
Jak podkreślił Koźmiński, dodatkowym zagrożeniem dla polskich uczelni prywatnych jest także "znaczna aktywizacja uczelni państwowych, ich bardziej agresywna konkurencja i lepsza promocja" oraz pojawiająca się na rynku oferta edukacyjna ze strony uczelni zagranicznych.
W jego opinii, zostaną tylko te uczelnie niepaństwowe, które będą miały przewagę konkurencyjną w jakiejś dziedzinie nad uczelniami państwowymi. "A to oznacza, że zostaną tylko dwie grupy: najlepsi i najgorsi. Najgorsi dlatego, że zawsze znajdą się chętni do kupienia nawet kiepskiego dyplomu za małe pieniądze" - mówił.(PAP)