Jak podaje dziennik "Metro" - resort nauki wysłał do wszystkich uczelni ostrzegawcze listy, w których informuje, że nie podpisanie umów ze studentami może skończyć się zatrzymaniem strumienia pieniędzy, który płynie od studentów.
W praktyce okazało się jednak, że uczelnie ani nie podpisują tych umów, ani nawet nie zamierzają tego uczynić. Stanowisko było następujące: mowę trzeba podpisać tylko z tym studentem, który będzie musiał powtórzyć rok lub przedmiot albo zdecyduje się na wykupienie dodatkowych zajęć.
Prawnicy Ministerstwa Nauki i Szkolnictwa Wyższego uważają, że umowa określa "warunki odpłatności za studia i usługi edukacyjne", czyli to, czego może się spodziewać student w czasie nauki. Ma zostać podpisana niezwłocznie i na cały cykl kształcenia.
Na początku tygodnia MNiSW wysłało do rektorów ostry list z interpretacją ustawy oraz ostrzeżeniem, że jeśli decydują się nie podpisywać ze studentami umów, ich senaty mają ogłosić rezygnację z pobierania opłat od studentów dziennych. (PAP)