„Dzień dobry, mam problem z wytłumaczeniem moim uczniom różnic w tworzeniu trybu rozkazującego. Może istnieje reguła, której nie spotkałam...”. Tymi słowami rozpoczyna swój wpis pewna nauczycielka języka polskiego z Białorusi w ramach jednej z popularnych platform nauczania zdalnego. Od razu uzyskuje odpowiedź, wyczerpującą, potwierdzoną licznymi przypisami, podpisaną nazwiskiem utytułowanego językoznawcy i wykładowcy Uniwersytetu Warszawskiego. Wszystko odbywa się w przyjaznej atmosferze, a jedyną rzeczą łączącą rozmówców jest komputer z dostępem do Internetu.
E-learning lub distance learning, to metoda nauczania, która od kilku lat rewolucjonizuje polskie szkolnictwo. Pomysł masowego kształcenia na odległość narodził się w Stanach Zjednoczonych, kiedy pod koniec lat 90. na znaczeniu zaczynały zyskiwać sieci społecznościowe i idące z nimi zmiany w mentalności społecznej. Studenci zaczęli domagać się mobilności, wolnego dostępu do materiałów naukowych, nagrań z wykładów, a przede wszystkim ustąpienia starej kadry akademickiej, grzmiącej z uczelnianej katedry, na rzecz przewodników po świecie nauki, towarzyszących jedynie w procesie pozyskiwania wiedzy.
Zalety dydaktyki z użyciem Internetu szybko dostrzegły różnego rodzaju placówki opiekuńczo-wychowawcze, fundacje, instytuty i prywatne firmy, które dążąc do budowania kapitału społecznego, spopularyzowały tę metodę nauki wśród osób pracujących, niepełnosprawnych i innych grup wykluczonych społecznie. Już w 2005 roku liczba osób pobierających naukę w trybie online wynosiła 10% wszystkich studentów. W 2011 roku rozwój platform e-learningowych został uwzględniony w projekcie Długookresowej Strategii Rozwoju Kraju - Polska 2030, przygotowanego przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, wskazując tym samym na palącą potrzebę rozwoju tego typu programów również w skali naszego kraju.
W Polsce ofertę studiów online prowadzi ponad 100 różnych placówek. Najstarszą z nich jest Polski Uniwersytet Wirtualny (PUW), którego "cyfrowe" mury, w ciągu 12 lat działalności, opuściło 20 tysięcy studentów. Każdy z nich legitymując się dyplomem ukończenia studiów wyższych. Podobne projekty prowadzone są obecnie przez wspomniany Uniwersytet Warszawski, Politechnikę Warszawską, Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie, czy Wyższą Szkołę Bankową w Poznaniu. Z oferty chętnie korzystają osoby, które pragną zaoszczędzić czas - w ciągu roku dochodzi do maksymalnie trzech zjazdów - oraz pieniądze - brak kosztów związanych choćby z dojazdem na uczelnię. Wymagany jest za to komputer z dostępem do Internetu oraz zdana matura. Student uniwersytetu online w świetle prawa pozostaje studentem, tzn. może korzystać z szeregu przysługujących mu zniżek, ubiegać się o stypendia i pomoc socjalną oraz rozliczać się ze zdobytej wiedzy. Student do dyspozycji ma lekcje w postaci multimedialnych modułów, chat oraz dostęp do pomocy naukowych tworzonych przez innych studentów. Dyplom przyznawany jest po obronie pracy dyplomowej, którą naturalnie również tworzy się zdalnie.
Rynek edukacji online okazuje się być również niezwykle dochodowy. Szacuje się, że na każdego studenta przypada od 3 do 5 studentów, którzy chętnie skorzystaliby z oferty kursów online. To około 1,6 mln potencjalnych odbiorców, z czego dużą część stanowią osoby po 40 roku życia. Serwis Studiowac.pl - monitorujący trendy polskich i międzynarodowych uczelni wyższych - wskazuje, że e-learning ma potencjał by całkowicie zdominować rynek. Już teraz oferta kursów online stanowi wyznacznik jakości i argument świadczący o nowoczesnym zapleczy konkretnej placówki, podnosząc tym samym jej konkurencyjność.
Edukacyjna platforma online może stanowić również bezpieczny i atrakcyjny pierwszy krok, otwierający przed osobami starszymi i dziećmi możliwości współczesnej elektroniki. Programy tego typu już teraz wdrażane są w Polsce, m.in. przez Uniwersytet Adama Mickiewicza w Poznaniu, który w ramach innowacyjnego projektu "Tablit" tworzy wirtualne materiały edukacyjne dla najmłodszych.