Niż demograficzny daje się we znaki uczelniom publicznym. Najnowsze dane resortu nauki wykazały, że w 2011 r. miały o 25 proc. niższe zyski, niż rok wcześniej.
W dodatku wzrasta liczba placówek ze stratami
– na 95 szkół nadzorowanych przez resort, ujemny bilans zanotowało w 2011 r. aż 20 uczelni, rok wcześniej – 13.
Prof. Marek Rocki twierdzi, że uczelnie niewłaściwie przygotowały się na nadchodzący niż demograficzny. Nie wzięły pod uwagę faktu, iż wprawdzie liczba studentów dziennych nie zmniejszy się, jednak zdecydowanie zmaleje liczba studentów zaocznych i podyplomowych, przynoszących największe dochody uczelniom.
"Część uczelni niepotrzebnie też zainwestowała w infrastrukturę, w nowe budynki. Z powodu mniejszej liczby studentów stoją one niewykorzystywane, a trzeba za nie płacić ogromne pieniądze, choćby na ogrzewanie czy prąd" – dodaje prof. Rocki.
Eksperci dają do myślenia władzom uczelni. Ich zdaniem szkoły wyższe muszą przestać liczyć na środki z budżetu państwa, które idą za studentami, tylko zacząć nastawiać się na zdobywanie pieniędzy z innych źródeł - dobrym przykładem jest tu nawiązywanie współpracy ze środowiskiem biznesowym. (PAP)