
Najwyższa Izba Kontroli opublikowała swój raport. Wynika z niego, że w większości szkół wyższych rektorzy czy osoby za to odpowiedzialne, nie posiadają wiedzy, czy prawidłowo wykorzystują dotacje na kształcenie studentów. Uczelnie po prostu nie prowadzą odpowiedniej ewidencji księgowej.
Najwyższa Izba Kontroli skontrolowała 38 szkół wyższych, w tym 27 publicznych (na 95 nadzorowanych przez MNiSW, czyli 28 proc.) i 11 niepublicznych (na 335 działających, czyli 3 proc.), a także Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Kontrola objęła lata: 2008, 2009 i pierwsze półrocze 2010 r.
Wyniki są zatrważające! Większość  uczelni  publicznych (74 proc.) nie 
prowadzi odrębnej ewidencji księgowej kosztów  związanych ze studiami 
dziennymi oraz zaocznymi. "W efekcie rektorzy  nie mają wiedzy, czy 
prawidłowo wykorzystują i rozliczają dotacje  budżetowe, które mogą być 
przeznaczone wyłącznie na pokrycie kosztów  kształcenia studentów i 
doktorantów dziennych. Nie wiedzą też, czy  opłaty za studia zaoczne 
faktycznie pokrywają ich koszty (uwzględniając w  tym koszt amortyzacji i
 remontów) i czy nie są zbyt niskie lub zbyt  wysokie, na co nie 
zezwalają przepisy prawa". 
Jednak nawet te uczelnie, które prowadzą takową ewidencję również przedstawiają pewne błędy. Na trzech uczelniach (Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Legnicy, Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Płocku oraz Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie) studenci zaoczni płacili więcej niż rzeczywiście kosztowały wybrane przez nich studia. Różnice te kształtowały się od 847 tys. zł (PWSZ Legnica 2008 r.) do prawie 4 mln zł (UWM Olsztyn w 2008 r.). Na czterech innych uczelniach czesne za studia niestacjonarne z kolei nie pokrywało ponoszonych przez szkoły kosztów (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie oraz Państwowe Wyższe Szkoły Zawodowe w Chełmie, Płocku i Skierniewicach).
W czasie kontroli natrafiono także na znaczne dysproporcje między kosztami kształcenia na studiach dziennych a opłatami za studia zaoczne, np. na Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie opłaty za studia niestacjonarne były kilkakrotnie niższe od przeciętnego kosztu kształcenia dziennego. W Szkole Głównej Handlowej koszt studiów niestacjonarnych w 2008 r. stanowił zaledwie 47,8 proc. kosztów kształcenia na studiach stacjonarnych, a w roku 2009 r. – 56,3 proc.
Kontrola przyjrzała się również wypłacie stypendiów. Jedna trzecia skontrolowanych uczelni publicznych i aż dwie trzecie niepublicznych nie zapewniało studentom terminowych wypłat stypendiów socjalnych, które powinny trafiać do nich co miesiąc. Stwierdzone opóźnienia wynosiły nawet kilka miesięcy.
Niewłaściwe wykorzystanie środków publicznych przez uczelnie mogło być spowodowane niedoskonałością prawa. Podkreślił, że przed 1 października, kiedy w życie weszła nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym, przepisy regulujące zarządzanie funduszami przez uczelnie nie były precyzyjne. PAP



