Znajdź nas na    

Klub Morski SGH - relacja z regat2

Pobyt w Arhus to szereg spotkań, imprez oraz zwiedzanie i zabawy. Miasto przywitało nas bardzo gościnnie. Dobrze zorganizowane przedsiewzięcie i początek tegorocznej przygody na The Tall Ships’ Races Baltic 2007. Nie przyjechaliśmy tu jednak tylko w celach turystycznych. Naszym zadaniem było i jest również dobre spędzanie czasu na wodzie. Już zdecydowanie za długo załoga czuje ląd pod stopami.

Czas więc rzucić cumy i ruszyć na linię startu regat. Przy wyjściu z portu wszystkie załogi żegna wielotysięczny tłum. Jachty wychodzą z główek Arhus systematycznie i w odpowiednim porządku, ale od razu robi się tłoczno w basenie portowym.

Tuż za wyjściem z Arhus organizatorzy zaplanowali paradę żagli. Wszystkie żagle miały być postawione. Potęga ilości i wielkości żaglowców miała przygnieść swoim ciężarem.

Niestety silny wiatr uniemożliwił takie działania. Kapitanowie skierowali zatem swoje jednostki ku linii startu.

Ze względu na korzystne warunki meteorologiczne i dosyć odległy czas początku regat, zaplanowany przez Sail Training International, mogliśmy sobie pozwolić jeszcze na zawinięcie do portu w Malmo w Szwecji. Taki dobowy odpoczynek dobrze zrobi załodze przed etapem regatowym. W końcu przez najbliższe kilka dni nie będziemy schodzić na ląd. To malownicze miasto rozłożone wzdłuż morza przywitało nas ciszą i beztroską. Tu ludzie żyją zdecydowanie wolniej, bez pośpiechu. Wszyscy wydają się być uśmiechnięci i zadowoleni. Ludzi w mieście jest dosyć mało, zdecydowanie mniej niż w polskich miejscowościach. Nikt tu nie biega, nie krzyczy.

Następnego dnia wcześnie rano wyruszyliśmy na linię startu. Już z kilku mil widać jak zbiegają się wszystkie żaglówki w jednym miejscu. Robi się ciasno. Najpierw startuje klasa A, tj. największe żaglowce, potem reszta klas. 1145 UTC start naszej klasy, klasy C. Chorągiewka poszła w dół, Race Director wystartował flotę. Nie przyjechaliśmy tu walczyć za wszelką cenę o zwycięstwo. Liczy się przede wszystkim bezpieczeństwo i dobrze spędzony czas. Nie mniej jednak bliskość współzawodników i świadomość brania udziału w międzynarodowych regatach dodaje dreszczyku emocji.

Każdy statek dwa razy dziennie ma za zadanie podawać drogą radiowa swoją pozycję.

W ten sposób ustalana jest miejsce zajmowane w wyścigu. Brane są również pod uwagę przeliczniki przypisane każdemu jachtowi, wyliczane na podstawie pomiarów jednostek, aby choć trochę wyrównać szanse między bardzo różniącymi się jachtami.

Minęło kilka godzin i nadeszły pierwsze wyniki. W pierwszym podsumowaniu zajmowaliśmy 3 miejce w naszej klasie. To bardzo uskrzydliło załogę. Byliśmy tuż za Karfim i Farurejem. Bardzo cieszył nas fakt, iż w klasie C pięć pierwszych załóg to polskie ekipy.

Odłożyliśmy się na Borholm i tak płynęlismy ku celowi. Obok nas płynął ciągle Gaudeamus, bliźniacza jednostka ze Szczecina. Dopiero po przekroczeniu wschodnich brzegów Borholmu nasze jachty się rozstąpiły i poszły rozbieżnymi kursami.

Każdy na swojej wachcie był maksymalnie skupiony. Kapitan nie wiele jest w stanie zrobić bez  dobrych sterników, ponieważ każde odstępstwo od kursu kosztuje utratę cennych mil.

Po około dobie płynięcia straciliśmy bezpośrednią łączność z Race Control, której to codzennie mieliśmy podować naszą pozycję. Nie podanie takowej to kilka godzin kary, a to z pewnością zaważy na ostatecznej lokacie w regatach. Dzięki uprzejmości innych jachtów, w tym przede wszystkim Lordowi Nelsonowi, przekazywaliśmy kierownictwu regat wszystkie potrzebne informacje.

Po przekroczenie Bornholmu odlożyliśmy się na kurs zbliżający nas do brzegów Szwecji. Następnie jednym halsem dostaliśmy się do wód terytorialnych Litwy i Łotwy. Dostaliśmy fordewind i takim kursem brnęliśmy niemalże równolegle do granic naszych wschodnich przyjaciół. Tak bardzo ogólnie zarysowana taktyka była dość ryzykowna. Kapitan jednak zdecydował się na taki manewr licząc na sprawdzenie się swoich i navtexowych prognoz pogody. Był to bardzo trafny wybór.

Ze względu na brak łączności z Race Control nie wiedzieliśmy jaka lokatę obecnie zajmowaliśmy w regatach. Kilkukrotnie inne jachty przekazywały nam jednak rezultaty wyścigu dotyczące naszej jednostki. Byliśmy na początku nadal trzeci, potem szóści i drudzy. Nie wiedzieliśmy jednak jak idzie innym załogom. Nie mieliśmy także informacji na jakich pozycjach się znajdują, a więc jaką taktykę obrały. Mogliśmy się tylko domyślać. Szczególnie brakowało nam informacji jak radzą sobie inne polskie jachty, nie tylko z naszej klasy.

Takie wieści o znakomitym rezultacie w regatach coraz bardziej uskrzydlały załogę. Nie spodziewaliśmy się takich wyników. Do mety jeszcze daleko. Wszystko może się jeszcze zdarzyć. To na końcu popełnia się najwięcej i najbardziej kosztownych błędów. Nie mniej jednak bycie w czołówce stawki jest zdecydowanie bardzo dobrym motywatorem.

Czwarty dzień płynięcia coraz bardziej wdawał się we znaki załodze. Meta z każda chwilą była coraz bliżej. Na kilkadziesiąt mil przed końcem zmagań wiatr znacznie się uspokoił. Log zaczął wskazywać 3-4 węzły, co przy wcześniejszych 7-8 wydawało się być bardzo wolnym tempem. Na noc się jednak rozwiało i pełnym bagsztagiem przekroczyliśmy metę. Ukaefka ciągle nie dawała oznak życia. Kilka godzin wcześniej dwoje z naszych załogantów dostało esemesy od rodzin z informacją, iż o godzinie 1600 UTC znajdowaliśmy się na pierwszej pozycji w klasie. Tak więc końcówka rozgrywki była emocjonująca. Nie wiedzieliśmy czy utrzymamy pozycję. Pierwsze miesce to by była naprawdę wielka radość.

Nie pozostało nic innego, jak odłożyć się po przekroczeniu mety na Tallin i czekać spokojnie na wyniki.

A jednak! Dar Natury pierwszy w swojej klasie. Najmłodszy kapitan w całych regatach oraz w pełni studencka załoga dobrze zaprezentowała się na tych pięknych regatach.

Telefony zaczęły się urywać od gratulacji od rodzin i znajomych.

Taki obrót spraw bardzo podwyższył morale już bardzo zadowolonej załogi.

Chcieliśmy dopłynąć bezpiecznie do mety, a tu zwycięstwo. Jest to bardzo przyjemne uczucie.

To daje nam pewność, że kapitan i załoga się sprawdzili w tym co lubią.

Przed nami 100 milowy przelot do Kotki w Finlandii. Tu czeka nas cztero-dniowy pobyt i wymiana części załogi. Dalej planujemy zatrzymać się w czasie Cruise in the Company w Helsinkach i na Alandach, aby docelowo dotrzeć do Sztokholmu na kolejny etap regatowy.

Zobaczymy co przyniesie ten drugi wyścig. Już teraz wiem, że na pewno damy z siebie znowu wszystko i będziemy bardzo zadowoleni z dobrej lokaty w wyścigu.

Te i inne informacje o naszym uczestnictwie w The Tall Ships’ Races Baltic 2007 oraz o Klubie Morskim Szkoły Glównej Handlowej na stronie Klubu www.klubmorski.waw.pl Serdecznie zapraszamy!!!  


« powrót
Komentarze
Pomysły na studia dla maturzystów - ostatnio dodane artykuły
Polityka Prywatności